Wzorcowy crap
Battleship: Bitwa o Ziemię (Battleship)
Klękajcie narody! Umarł król, niech żyje król. Oto przed wami absolutnie najbardziej efekciarski, tandetny, badziewny i najgorszy film akcji jaki powstał. Nowa definicja ‘hamerykańskości’. Banał pogania tu większy banał używając uber-banału. Stężenie idiotyzmów i debilizmów sprawia, że każdemu z IQ większym niż dycha uszy podczas seansu zaczynają krwawić. Mózg się broni i resetuje. Nie znajduję słów, żeby opisać jak bardzo źle to jest zrobione. Kolejny krok milowy w drodze na kinowe dno. Powinni to trzymać w Sèvres jako wzorcową jednostkę crapu. Nie mam czasu ani chęci na wymienianie co w tym filmie jest do bani. Napiszę co nie jest: utwory umieszczone na ścieżce dźwiękowej i niektóre zdjęcia – kręcone z pomysłem i rozmachem – chociaż to niczego nie zmienia. Na całą resztę powinno się spuścić zasłonę milczenia. Zło i womity.