Miał być sequel, wyszła śmierdząca kupa
Uprowadzona 2 (Taken 2)
Pisałem przy okazji zwiastuna, że może być źle, że dwójka może kalać świetną i zaskakującą jedynkę… cóż, jest jeszcze gorzej. To chyba najgorszy tytuł jaki widziałem w tym roku. Jest dokładnie tym czego się spodziewałem po części pierwszej: chaotycznym, beznadziejnym, bardzo niskobudżetowym, głupim i nudnym filmem akcji. W przypadku poprzedniej odsłony głupawo było dwa razy, poza tym był klimat, walki do pierwszego ciosu w gardło i strzelanie w plecy zza winkla. Tak o tym pisałem: “Dawno nie widziałem tak realistycznych walk. Zazwyczaj koniec po jednym ciosie w łeb. Strzelaniny z jednym wyjątkiem tak samo, zero efektowności, 100% efektywności.” W dwójce już mamy to czego można się było obawiać. Idiotyczne naparzanki a’la Krwawy sport, jakieś strzelaniny z klamkami po 40 naboi w magazynku. Laska bez prawka jeździ lepiej niż Dom i Brain z Szybkich i wściekłych razem wzięci. Neeson strzela na oślep do vana, w którym właśnie znika jego żona. Istambuł zna na pamięć dzięki połączeniu słuchu z zegarkiem. Taranuje bramę amerykańskiej ambasady, Mercedesy z lat 80tych są kuloodporne na ogień z M60-tek. I tak dalej, i tym podobne.
Żen biegnie tu za żenem jak w maratonie, w międzyczasie inny żen podaje im wodę i batony energetyczne. Dramat. Mam nadzieję, że wygram z podświadomością i zapomnę tego gniota szybko, nie będzie mi profanował pamięci o bardzo dobrej części pierwszej. Tfu, jedynej!