Festiwalowy Dinklage
Karzeł Fin – rewelacyjny Peter Dinklage – pracuje u swojego przyjaciela, w sklepie z modelami pociągów. Obaj są miłośnikami kolei i wszystkiego co związane z tym tematem. Nagle przyjaciel ów umiera i zostawia Finowi w spadku dom. Właściwie to starą ruderę, która była kiedyś małą stacją kolejową. Na miejscu Fin poznaje kilka pokręconych osób: dojrzałą i neurotyczną Olivię, wesołego Portorykanina, młodziutką bibliotekarkę i dziewczynkę z pobliskiej szkoły. Ku własnej początkowej niechęci i zaskoczeniu mało kto widzi w nim śmiesznego, małego ludzika. Przez lata przywykł do żartów, skórę ma grubą jak pancerz Abramsa i wszystko spływa po nim jak po kaczce. Pierwsze próby nawiązania z nim kontaktów, podejmowane przez wspomnianą ekipę, przypominają walenie głową w mur. Z czasem jednak wszystko się zmienia, Fin dopuszcza do siebie towarzystwo nowych znajomych ale jak to w życiu bywa. Mimo chęci i tak wszystko się komplikuje.
Dziwny to film ale w pozytywnym znaczeniu. Taki niszowo-festiwalowy. Akcji to prawie nie ma. Bohaterowie chodzą na spacery, siedzą na ławce, siedzą w barze, spotykają się w sklepie. Na pewno jest to film przegadamy ale jednocześnie jakiś taki… bliski. Kiedy się skończył, miałem wrażenie, że poznałem kilka świetnych osób i nagle zniknęli. To zasługa autentycznych i świetnie zbudowanych charakterów. Szczególnie Oliwia (Patricia Clarkson) prezentuje tu kawał dobrego aktorstwa. Ciężko zresztą wyróżnić kogoś mniej lub bardziej, bo wszyscy prezentują tu podobnie wysoki poziom. Pokazują, że czasem w paczce zupełnie różnych od siebie osób to karzeł-miłośnik kolei jest zdecydowanie najmniejszym popaprańcem. W każdym możliwym znaczeniu.
Dodaj komentarz