Niesubtelna krytyka kapitalizmu
Platforma (El hoyo)
Nie, nie będzie nic o Platformie Obywatelskiej, chociaż nie można odmówić filmowi politycznego zaangażowania. Tekst nie będzie długi, bo odkryć fabułę trzeba samemu, po kawałeczku. Inaczej cały czar pryśnie i zostanie z tego nie więcej niż garść sloganów krytykujących rzeczywistość, ale bez recepty na lepszy świat i bez przysłowiowej kropki nad i.
Goreng budzi się w miejscu odosobnienia. Nie jest to typowe więzienie. Wręcz przeciwnie. Sama konstrukcja, cel, jak i zasady panujące w ośrodku są nietypowe, nie zawsze logiczne i momentami wyjątkowo bezlitosne. Co więcej – nie wszyscy znaleźli się tu przymusowo. “Dziura”, bo tak nazywają konstrukcję osadzeni, to może być ucieczka od rzeczywistości, ratunek przed oddziałem w psychiatryku, albo miejsce, gdzie można… próbować zmieniać świat na lepszy. I tyle. Napisanie każdego następnego słowa uznałbym za spoiler.
Jeśli po powyższym opisie pojawiło się wam w głowie słowo “Cube” – bardzo słusznie. Znajdziemy tu podobny klimat klaustrofobicznego odizolowania od świata, własnych reguł rządzących rzeczywistością, a także przemieszczania się, co w “Platformie” wydaje się najważniejsze. “Dziura” jest bowiem bardzo (BARDZO) grubo ciosaną metaforą społeczeństwa ery kapitalistycznej. Jedni mają wszystko, inni trochę, a jeszcze inni nic. Nikt nie zamierza się dzielić, a śmierć i rozpacz zaglądają – z różnych powodów – wszystkim. Co ciekawe, Galder Gaztelu-Urrutia (reżyser) przez większość czasu krytykuje wolnorynkowy wyścig szczurów, ale kiedy receptą na wszystko wydaje się być socjalizm, obsada “dziury” wcale nie wychodzi na tym lepiej.
“Platforma” pokazuje też w pigułce całe studium ludzkich zachowań w wersji skrajnej. Jak szybko można zredukować człowieka do instynktu przetrwania, jak łatwo usprawiedliwić zbrodnie i okropieństwa własnym przetrwaniem, ale też jak łatwo stracić nadzieję, kiedy trafi się do miejsca, od którego wiadomo, że może być już tylko gorzej. Może jest tu ukryta jakaś minirecepta, że najlepiej być “normalsem”? Ani wśród najlepszych, ani najgorszych, tylko gdzieś pośrodku?
Film zrealizowano minimalnymi środkami i jest to w tym wypadku zaleta. Więzienie jest metaforą, więc przeładowanie ekranu efektami specjalnymi odwróciłoby uwagę od treści. Klimat przypomina – jak wspominałem – “Cube”, ale skojarzenia miałem także z “Blade Runnerem” czy “Snowpiercerem”. Muszę jednak podkreślić, że cały czas miałem jakieś podskórne wrażenie, że tego materiału lepszym i bardziej odpowiednim nośnikiem mogłyby być… deski teatru.
Jeśli miałbym wskazywać wady, poza wspomnianą wcześniej dosadnością metafor, na pewno muszę wytknąć twórcom braki w logice świata przedstawionego. Nie przeszkadzają one bardzo, ale dałoby się je łatwo obejść, a tak: psują odbiór i trochę odciągają od chłonięcia fabuły. Nie są jednak tak złe, jak zakończenie. A w zasadzie jego brak. Nie mam problemu z otwartymi zakończeniami, z dowolnością interpretacji, ale tu wyraźnie nie było pomysłu co zrobić z finałem, więc historia po prostu się urywa. Bez konkluzji, bez prowokowania refleksji, bez sensu.
Nie zmienia to jednak faktu, że “Platformę” obejrzałem z przyjemnością. Zaciekawiła mnie, wciągnęła, trochę zahipnotyzowała stroną wizualną i lekko przeraziła elementami horroru. Seans wart rozważenia. Szczególnie jeśli macie sentyment do “Cube” i/lub Netflixa, tam bowiem można w każdej chwili zobaczyć produkcję Galdera Gaztelu-Urrutii.