Drugi sezon Homeland trzyma poziom
Homeland, sezon 2
Jakiś czas temu wziąłem się za Homeland. Po pierwszym sezonie byłem bardzo zadowolony i miałem ochotę na więcej. Słyszałem co prawda wiele złego o kolejnych odsłonach ale nie wiem skąd tyle krytyki dla drugiej serii. Dostałem dokładnie to, na co liczyłem: więcej tego samego plus próby rozwinięcia dodatkowych wątków. Nie oczekiwałem więcej, bo niektóre seriale bledną i stają się niestrawne szybciej niż koniec drugiego sezonu (tak Heroes, do was mówię). Dalej będą spojlery. Czuj się ostrzeżony/a.
Homeland kontynuuje historię sierżanta Nicholasa Brody’ego. Uśpionego terrorysty, który zostaje bohaterem i kongresmenem. Byłem pewien, że główny wątek będzie leniwie rozwijany aż do finału, a tu pierwszy (wielki!) zwrot akcji mamy w trzecim czy czwartym epizodzie. Dalej jest równie dobrze. Jedyna wada, która mocno daje się we znaki to mnogość wątków. Co najmniej dwa: śledztwo Mike’a i motyw z BMW “hit and run” zostały wciśnięte na siłę. Nie uważam, żeby ich brak w jakikolwiek sposób zubożył fabułę. Obie historie potraktowane są trochę po macoszemu, a wszystkiego, co jest związane z córką Brody’ego, po prostu nie cierpię. Oby dalej było tego jak najmniej.
Wszyscy starzy znajomi znów w świetnej formie, a i trafiają się nowi, ciekawi. Chociażby Peter Quinn aka nie-wiadomo-kto. Pojawia się jako nadzorca ściśle tajnej operacji i wypada rewelacyjnie. Nie do końca wiadomo skąd się wziął, jaki ma plan i kiedy tak naprawdę jest sobą, a kiedy gra pod konkretny efekt u swoich przeciwników czy zwierzchników.
Bardzo podobał mi się odcinek z przesłuchaniem Brody’ego. Rewelacyjnie wypadli wszyscy. Niby przegadane czterdzieści minut, a emocje jak podczas napadu na bank. Summa summarum dostajemy jedenaście epizodów trzymających poziom, gdzieniegdzie tylko poprzetykanych niepotrzebnymi dodatkami. Jak to jedenaście? Ano jedenaście. Finał tym razem trochę mnie zawiódł. Wielka niespodzianka na koniec trochę z czapy, ale do przeżycia. Mam nadzieję, że jakoś to wyjaśnią, bo na razie nie wiem jak taki numer mógł terrorystom wyjść ot tak. Gorzej, że było zbyt wiele scen z teksami o miłości i z robieniem maślanych oczu. Trzymania się za ręce i popierdywania o niczym. Wątek z Nazirem miał niepotrzebnie wydłużoną i przesadnie dramatyczną końcówkę. Ten cały motyw z zabiciem gościa z FBI i ganianiem się z Carrie – do wywalenia. Do zapomnienia.
Generalnie jednak jestem zadowolony. Dokładnie takie miałem oczekiwania wobec drugiego sezonu Homeland i nie jestem ani trochę zawiedziony. Tym razem oczko niżej za wady wymienione wcześniej.