Affleck znów pokazuje klasę
Operacja Argo (Argo)
Bez przydługich wstępów i czarowania: kolejny świetny film Afflecka-reżysera. Połowa aktorów znana, druga połowa to nieopatrzone gęby i ten miks naprawdę się sprawdza. Klimat tamtych czasów pokazany bardzo sugestywnie. Ciuchy, oryginalne transmisje telewizyjne, palenie w samolocie, wąsy, wielkie okulary i zimna wojna w pełni. Dodatkowo jak na film o CIA nie ma tu akcji, strzelanin ani pościgów. Stylem to wszystko przypominało mi Tinker Taylor Soldier Spy albo Good Shepperd.
Największą zaletą jest reżyseria. Historię znam od dawna, wiedziałem jak się skończy, z detalami. I co? Na nic mi to było. Od początku do końca seansu siedziałem cały w nerwach przygryzając palce i mając nadzieję, że się uda. To sztuka pokazać w ten sposób historię, której zakończenie wszyscy znają. W ogóle to chyba można już mówić, że Affleck jako reżyser ma swój styl. Każdy jego film bardzo dobrze udaje rzeczywistość. Nie wygląda jak Holywoodzka superprodukcja, raczej jak reportaż z życia kilku ludzi albo para-dokument o jakimś wydarzeniu. Tak było przy Gone Baby, Gone, tak było w The Town. Oby nadal kręcił tak dobre filmy. Będzie co oglądać. Tymczasem, zdecydowanie polecam wybrać się na Argo.