Co ja pacze?
Movie 43
Kate Winslet, Gerard Butler, Halle Berry, Hugh Jackman, Uma Thurman, Naomi Watts, Emma Stone, Elizabeth Banks, Kristen Bell, Richard Gere, Johnny Knoxville, Seann William Scott. Imponująca lista? To ledwie część obsady. Movie 43 to komedia złożona z kilku scenek-skeczów. Powiązane są ze sobą w bardzo luźny, przypadkowy wręcz sposób. Każda w zamyśle ma wyśmiewać jakiś stereotyp bądź zjawisko społeczne. Raz jest to pierwsza miesiączka, kiedy indziej nietypowe fetysze, a jeszcze innym razem – rasizm.
Niestety – lotny pomysł, lekka forma i nieprzyzwoity współczynnik wielkich gwiazd na centymetr kwadratowy taśmy nijak nie przekładają się na jakość. Nieprzypadkowo w notce użyłem, zamiast zwyczajowego kadru/plakatu, kota Paczysława (co ja pacze). Tak czułem się przez mniej więcej 90% czasu oglądając ten film.
Większość gagów to nieśmieszne kino na poziomie najgorszych filmów Adama Sandlera. Sranie, krew miesięczna, kopanie w jaja, żarty z jąder – poziom humoru przez większość czasu puka w dno. Od spodu. Mówię to ja – fan i miłośnik odjechanego poczucia humoru. Wyznawca Monty Pythona. W Movie 43 dobre i celne żarty (zdarzają się) rozciągane są na całe mini-opowieści przez co przestają śmieszyć po minucie. Złe natomiast – a tych jest zatrzęsienie – są po prostu ordynarne, kiepskie, nie mają ani sensu, ani smaku.
Mimo kiepskich ocen, starałem się nie zniechęcać. Powalająca lista płac i ciekawe nazwiska wśród reżyserów (James Gunn!) kazały mi podejść do filmu na chłodno. Kilka produkcji, mimo niskich ocen, przypadło mi do gustu. Nie tym razem. Obejrzyj tylko jeśli masz powody przypuszczać, że obsrany po szyję Chris Pratt może cię rozbawić. Daję dwa, a nie jeden za kilka (może trzy, może pięć) scen kiedy się zaśmiałem.