Hipnotyzujący i ciut przekombinowany thriller
Wróg (Enemy)
Dziwny to film. Powiedziałbym nawet: dziwaczny. Adam jest neurotycznym i smutnym wykładowcą historii. Spotyka się piękną Mary ale ich związek nie przypomina w niczym romantycznego love story. Bohater przypadkiem trafia na film, w którym jeden aktor do złudzenia przypomina mu siebie samego. Kiedy odnajduje Anthony’ego (bo tak nazywa się sobowtór, szok jest jeszcze większy. Panowie są identyczni. Anthony co prawda mieszka w dużo ładniejszym mieszkaniu i ma piękną żonę, która jest w szóstym miesiącu ciąży ale wygląd fizyczny, tembr głosu… nawet blizny mają takie same.
To właściwie całą historia. Panowie w końcu się spotykają i każdy dostaje świra na punkcie drugiego choć z innych powodów. Cały czas nie do końca wiadomo co się dzieje. Czy Anthony i Adam to ta sama osoba z rozdwojeniem jaźni? Czy są osobnym bytem ale w dziwny sposób ze sobą połączeni? Sporo przebitek i wrzutek ma bardzo psychodeliczny charakter, wielkie maszkary przemierzające miasto, kobiety z głową pająka itp. Wszystko pachnie inspiracjami filmami Lyncha czy von Triera. Szczególnie tego drugiego. Gdyby po seansie ktoś powiedział, że reżyserował to Lars – uwierzyłbym bez gadania.
Przez cały seans nie wiedziałem czy to co oglądam podoba mi się czy nie. Na pewno mnie nie znudził. Raczej zahipnotyzował. Psychodeliczna muzyka i niepokojące dźwięki. Do zdjęć użyto filtra koloru wyblakłej żółci. Mam trochę jak z Drive. Wiem, że to nie jest arcydzieło jeśli chodzi o treść ale niecałe półtorej godziny siedziałem jak zaczarowany. Na pewno jest w tym spora zasługa Jake’a Gyllenhaala. Rewelacyjnie zagrał dwie różne osobowości nie przeginając przy żadnej z nich. Adam jest trochę neurotyczny i zamknięty w sobie, Anthony bardziej przebojowy ale to nie jest czarno-biały kontrast. Jedyne czego mogę się czepić to zabawa symbolami i przesadne kombinowanie z formą. Szczególnie kiedy poczyta się o oryginale (książka) albo poogląda wytłumaczenie fabuły na youtube. Fajnie, że to wszystko takie mądre ale chyba nie chodzi o to, żeby człowiek rozumiał film dopiero po wyjaśnieniach reżysera. Gdyby ciut uprościć ten film, mógłby być genialny, a tak jest tylko dobry. W każdym razie jak ktoś lubi filmy fuck-upowe, von Triera albo Lyncha – polecam.