Klasyka anime, wypada znać
Ghost in the Shell (Kôkaku kidôtai)
Z okazji premiery amerykańskiej wersji Ghost in the shell, postanowiłem sobie odświeżyć oryginał. Z lekką niepewnością podszedłem do seansu, bo nie wszystko, co dobrze nam się kojarzy, wytrzymuje próbę czasu. Jak jest w tym przypadku?
Pisząc krótko: tak samo dobrze, jak przy pierwszym i każdym następnym obejrzeniu. A może nawet lepiej? Dorosły człowiek, ileś setek filmów/seriali/książek później jest w stanie znaleźć tu o wiele więcej treści, odniesień i pytań prowadzących do naprawdę poważnych refleksji.
Fabuły nie streszczę. Starzy wyjadacze znają, a kto nie widział – niech nie czyta streszczeń tylko niech zaryzykuje niecałe półtorej godziny i obejrzy. Warto. Dla ciekawej historii, o którą dziś w kinie ciężko, szczególnie w tak krótkim filmie. Dla świata rodem z Blade Runnera, gdzie w przyszłości ludzie w części lub całości stają się cyborgami. Gdzie czasem z oryginalnej osoby zostaje tylko fragment żywego mózgu w tytułowej skorupie. Dla niejednoznacznych bohaterów. Wreszcie dla trudnych pytań o to gdzie zaczyna się człowieczeństwo? Gdzie się kończy? Czy świadomość własnego istnienia jest wystarczającym wyznacznikiem?
Nie chcę się rozpisywać, bo to jeden z tych tytułów, gdzie najlepsze odkryjesz na własną rękę. Mamoru Oshii stworzył ponadczasową historię, w której jednak nic nie jest podane na tacy. Zgodnie z zasadą “pokazuj, ale nie mów” wiele pytań czy refleksji zaszyto bardzo umiejętnie w dialogach, scenach rodem ze snów czy tak prozaicznej czynności jak… nurkowanie.
Audiowizualnie film nadal może się podobać. Anime jest tak specyficzne, że w zasadzie się nie starzeje. Piękne pejzaże, sugestywna kreska – to wszystko tworzy ciekawy i mroczny świat przyszłości. Na pewno znajdą się tacy, co ponarzekają, ale wszystkich nie da się zadowolić. Nie wierzę natomiast, że znajdzie się ktoś, kto złe słowo powie o ścieżce dźwiękowej. Moim skromnym zdaniem mamy tu do czynienia z arcydziełem. Niektóre utwory słuchane osobno mogą zaskakiwać i w teorii nie pasować do obrazu s-f. Kiedy jednak pojawiają się w konkretnych momentach – po prostu hipnotyzują widza. Wciągają za uszy do swojego świata. Coś niesamowitego.
Ghost in the shell to produkcja, którą powinien obejrzeć każdy szanujący się wielbiciel kina. Element klasyki, historii kina. Dziś widać jak wiele kolejnych obrazów (Matrix!) czerpało natchnienie i pomysły żywcem wyjmując niektóre elementy z filmu Mamoru Oshiiego. Genialna ścieżka dźwiękowa, ładna animacja, moralnie niejednoznaczny świat, cytaty z biblii spinające fabułę i mnóstwo zawoalowanych znaczeń – idealnych do odkrywania przy każdym kolejnym seansie. Po prostu trzeba to zobaczyć samemu. Bez wymówek.