RoboChłam
Idiotyczna moda na rimejki trwa. Po nowej Pamięci absolutnej, której treść zapomniałem już niemal całkowicie (poza tym, że grała tam Backinsale) czas na jedną z ikon mojego dzieciństwa. Może gdybym oceniał film z 2014 roku jako coś oryginalnego, byłbym łaskawszy. Autorzy jednak kupili sobie markę z lat 80tych więc przez pryzmat oryginału oglądałem zeszłoroczną wersję… i jest słabiutka. Długo mógłbym wymieniać co tu nie zagrało jak trzeba. Chyba wszystko poza Oldmanem i L. Jacksonem. Klimatu zagrożenia i bezprawia nie ma. Zamiast tego są gierki polityczne, żeby sprzedać roboty amerykanom. Niby, żeby nie ginęli policjanci ale jakoś nie widać tej masakry stróżów prawa. Po co więc iść w tę stronę? Nie wiadomo. W odróżnieniu od niektórych opinii nadal nie wiem czemu pomalowali go na czarno poza względami marketingowymi i idiotyczną sceną “make him more tactical”. Odbiór rozwala też to jak się RoboCop porusza. Najpierw lezie i obraca się jak oryginalny bohater, a potem nagle biega i skacze. To raczej RoboNinja. Słabizna.
Wszystko generalnie jest niespójne i miałkie. Sceny strzelanin nudzą, sceny z rodziną nie mają ładunku emocji. Kilka rzeczy wydaje się bez sensu nawet w szerokim spojrzeniu na tego typu konwencję. No bieda wyłazi z ekranu. W porównaniu z oryginałem akcenty przesunięto tak, że wyszedł potworek, który chamsko i sztucznie próbuje nawiązywać do hitu z 1987. Oznaczenie PG-13 to już w ogóle żarcik. Wiele scen wygląda jak wygląda, bo rozpierducha przypomina bardziej harce z Drużyny A niż wymianę ognia z prawdziwej broni. Jedyne plusy to popis, jak zwykle genialnego, Gary’ego Oldmana. Świetny jest też Samuel L. Jackson tylko te jego “wejścia” zamiast budować klimat wydają się zupełnie oderwane od reszty. Może oceniłbym ciut lepiej gdyby próbowali zrobić coś nowego i oryginalnego. Za chamską próbę wyciągania kasy żerując na sentymencie należy się filmowy karny kutas. Na pohybel rimejkom
Dodaj komentarz