Nie wiem i nie chcę się zastanawiać po jakiego groma ktoś na końcu tytułu dodał słowo “film”. Nasi tłumacze/dystrybutorzy zawsze cierpiący na sraczkę twórczą zostawili angielskie “Angry birds” jakby “Wściekłe ptaszyska” parzyło w oczy? Ech… W każdym razie otrzymaliśmy animację o wkurzonych ptakach jakieś dwa lata po szczytowym zainteresowaniu prostą grą na komórki i tablety. Czy to ma sens?

     Red czyli czerwony ptaszor żyje na wyspie pełnej szczęśliwych do wyrzygania współbratymców. Jako nerwowy gość ma czasem problem z opanowaniem emocji i za karę musi odbyć terapię z kontrolowania gniewu. Poznaje tam trzech kumpli: nadpobudliwego Chucka, eksplodującego Bombę czy olbrzymiego, warczącego Terence’a. Terapia zbiega się w czasie z przybyciem na wyspę zielonych świń, które okazują się mieć niespecjalnie pozytywne zamiary wobec tubylców. Czy niekontrolowane napady gniewu Reda pomogą w sytuacji zagrożenia?

     Nie wiem, ale przy tym, czego się spodziewałem, dostałem zaskakująco dużo. Historia jest prosta jak budowa cepa, ale ratuje ja masa naprawdę dobrych, trafionych żartów. Co ciekawe głównie żartów dla dorosłych, a niektóre wręcz ocierają się o humor rodem z American Pie. Mi to nie przeszkadzało, aczkolwiek zastanowiłbym się czy pokazać Angry Birds dzieciakom młodszym niż te 10-12 lat. Standardowo wrzucono kilka nawiązań (albo bezczelnego kopiowania – scena a’la pewien bohater z X-menów) do popkultury i klasycznych filmów, a całość okraszono bardzo ładną animacją. Animacja opierzenia naprawdę robi wrażenie.

     Kiedy usłyszałem o powstaniu pełnometrażowej produkcji z ptaszorami w roli głównej, pomyślałem tylko, że ktoś po prostu rzuci nam jakiś ochłap byle tylko wydrenować jeszcze parę dolców ze znanej marki. O dziwo wyszła z tego całkiem przyzwoita rzecz, głównie dla dorosłych, ale spokojnie można obejrzeć, żeby się trochę zrelaksować. Ja jestem pozytywnie zaskoczony.

Comments

comments