Wujek Sam kontra terroryści, odsłona pierwsza
Homeland, sezon 1
Od dłuższego czasu miałem na liście “do obejrzenia” pewien serial. Obecnie nie mam czasu wieczorami na dłuższe posiedzenia więc nadeszła pora na Homeland. Szkoda, że zwlekałem tak długo.
Żołnierze z USA czyszczą kryjówkę terrorystów gdzieś na Bliskim Wschodzie i przypadkiem odnajdują uwięzionego Amerykanina. Okazuje się nim żołnierz piechoty morskiej, członek zaginionej osiem lat wcześniej dwuosobowej ekipy snajperskiej. Sytuacja oczywista – bohater i weteran wraca do ojczyzny. Czy aby na pewno? W tym samym czasie agentka CIA, Carrie Mathison wyciąga od pojmanego terrorysty informację, że bliżej nieokreślony jeniec przeszedł na stronę dżihadu. Zaczyna się zabawa w kotka i myszkę. Czy cudem odnaleziony sierżant Nicholas Brody jest tak naprawdę uśpionym agentem z planem ataku na własny kraj? Czy to tylko paranoja samej Carrie, która zataiła chorobę psychiczną przed własną agencją?
Fabuła dostarcza wielu ciekawych wątków. Prócz wymienionych jest jeszcze trochę wielkiej polityki na styku ze służbami specjalnymi, ciekawa historia rodziny Brody’ego, pokręcona relacja Carrie z jej przyjacielem i mentorem w CIA – Saulem. Historia jest spójna, ciekawa i nie czuć, że cokolwiek wprowadzono tu w formie “zapełniacza” czasu antenowego. Pomaga w tym długość serialu. Zupełnie jak w innej produkcji Showtime – w Dexterze – mamy dwanaście odcinków po czterdzieści-parę minut każdy. To nie jedyne podobieństwo do wspomnianej produkcji. Scenarzyści co jakiś czas mylą tropy i podrzucają widzowi fałszywe oskarżenia ale kurtyna wcale nie opada w ostatnim odcinku. O nie, tu wiemy kto jest kim dość wcześniej, a i tak emocje nie opadają ani na chwilę. Ba, powiedziałbym nawet, że rosną aż do finału, który godnie wieńczy pierwszy sezon.
Minusy? Na pewno są, ale raczej pomijalne. Skuteczne ukrycie przed CIA dziedzicznej choroby psychicznej, którą ma także ojciec Carrie? O której w dodatku dowiaduje się byle frajer, który szukał w łazience agentki aspiryny? Trochę naiwne. Choroba wnosi jednak sporo ciekawych scen dlatego można wybaczyć ten niuans. Denerwuje mnie aktorka, która gra córkę Brody’ego ale sam nie wiem czy to kiepska gra czy wręcz przeciwnie. Wzorem króla Joffreya z Gry o Tron jest tak autentyczna w roli wkurzającej, zbuntowanej nastolatki, że irytuje mnie jak własnych rodziców.
Poza rewelacyjną Claire Danes w roli Carrie i Damianem Lewisem w roli Brody’ego cała drugoplanowa obsada jest świetnie dobrana i poprowadzona. Czy to Saul (Mandy Patinkin – Ruby z Dead like me), czy żona Brody’ego (Morena Baccarin – Inara z Firefly) czy nawet trzecioplanowy Virgil (David Marciano) – wszyscy idealnie wpasowują się w klimat serialu i nikt nie odstaje warsztatem aktorskim.
Ostania rzecz warta wspomnienia: pierwszy sezon – mimo kilku niedomkniętych wątków – stanowi zgrabną całość i nawet gdyby nie powstały kolejne, nie potrzebuje żadnego epilogu. Mam jednak nadzieję, że owe niedomknięte wątki nie znikną całkiem i wrócą rozwinięte/rozwiązane w kolejnych odcinkach. Tak czy siak – polecam. Jeśli lubisz produkcje w stylu starego, dobrego Arlington road – Homeland to pozycja obowiązkowa.