Jack Ryan kameralnie
Czas patriotów (Patriot Games)
Po traumie Sumy wszystkich strachów postanowiłem sięgnąć po inny film z Jackiem Ryanem, żeby się trochę podleczyć. Padło na Czas Patriotów, bo kojarzy mi się pozytywnie i ciekaw byłem jak (i czy w ogóle) przetrwał próbę czasu. Cóż, prawdę mówiąc film nie robi już takiego wrażenia jak kiedyś, ale nadal da się obejrzeć. Jest po prostu zrobiony na przyzwoitym poziomie. Tak, przyzwoity – to chyba najlepsze słowo.
W tej historii Jack Ryan (tym razem Harrison Ford) to starszy, stateczny gość. Dom, żona, córka, wykłady na uczelniach i w instytutach, życie z dala od CIA. Chłop ma jednak pecha, bo przebywając w Wielkiej Brytanii zupełnie przypadkowo udaremnia zamach radykalnej komórki IRA na członka rodziny królewskiej. Co więcej, zabija młodszego brata jednego z najbardziej zapalczywych bojowników – Seana Millera (Sean Bean). Ten, mimo, że czeka go odsiadka, poprzysięga krwawą zemstę.
Po latach najbardziej chyba razi scenariusz i ogólna koncepcja. Zamiast szpiegowskiego thrillera z genialnym analitykiem CIA, dostajemy trochę kulawe kino akcji zredukowane do bardzo prostej historii o zemście. Nie ma tu wielkiej polityki, wielkich konfliktów i groźby globalnego konfliktu. Nie tego oczekuję od produkcji z tym bohaterem w centrum wydarzeń.
Natomiast jeśli odjąć powyższe oczekiwania to nie jest tak źle. Jest sporo dobrze nakręconych scen akcji, pościgów i strzelanin. Kilka naprawdę mocnych i brutalnych momentów. Harrison Ford i Sean Bean stanowią dla siebie godnych przeciwników i napięcie rośnie aż do spektakularnego finału. Spektakularnego, ale mocno naciąganego. Fabuła pod koniec idzie na takie skróty, że ciężko nie złapać się za głowę. Nie chcę spojlerować za bardzo, ale służby USA są w tym filmie jak pijane dzieci we mgle. Bardziej niż w jakichkolwiek podobnych filmach, gdzie ich indolencja jest wymagana, żeby protagonista mógł się wykazać. Fatalnie wypadła Anne Archer w roli Pani Ryan. Niezależnie od sytuacji wygląda na znudzoną i grającą z przymusu, bo kasa musi się zgadzać.
Nie żałuję, że wróciłem do Czasu patriotów. Mimo, że to nie jest typowy film o Jacku Ryanie – z całą tą zimnowojenną, szpiegowską otoczką – przyjemnie ogląda się historię opowiedzianą z użyciem klasycznej struktury (początek, rozwinięcie, zakończenie) ze spójnymi wątkami i dobrą obsadą w rolach głównych. Miła odtrutka po tym kabanie z Affleckiem.