“Gdzie jest Nemo?” zajmuje specjalne miejsce w moim sercu. Wzruszająca historia rodzinnej tragedii, która zamienia się w fascynującą podróż ze szczęśliwym zakończeniem. Ktoś jednak po raz kolejny stwierdził, że można spróbować wyciągnąć od ludzi dodatkowe pieniądze biorąc zabawna postać z drugiego planu (w tym przypadku Dory, rybkę z zanikami pamięci krótkotrwałej) i robiąc o niej cały film. Ten ktoś miał rację, bo animacja zarobiła na świecie ponad miliard dolarów. Niestety.

fd2

     Decydując się na seans poznamy (nudną) historię Dory, zobaczymy jak (nie wiadomo dlaczego) nagle sobie przypomina rodziców i postanawia ich znaleźć. Obejrzymy (mało wciągającą) podróż przez ocean i oceanarium, poznamy (bardzo ciekawego) Hanka, szczwaną ośmiornicę, kilku innych (nieinteresujących) bohaterów drugiego planu i obejrzymy (przekombinowany i niepasujący do konwencji) finał historii.

fd4

     Nie chce mi się za wiele pisać, bo nie lubię takich produkcji. Od razu mam przed oczami Minionki. Ordynarny skok na kasę, wykorzystujący znaną postać drugoplanową i próbujący ugrać jeszcze parę dolców na jej popularności. Jak pisałem wcześniej – niestety – bo wynik finansowy wyraźnie pokazuje, że jest widownia na takie animację i tylko czekać aż powstaną kolejne spin offy do postaci drugoplanowych i trzecioplanowych, produkowane aż w końcu widownia powie “dość”. Z drugiej strony, jeśli ktoś chce to oglądać – nic mi do tego. Co kto lubi. Trochę tylko smutno, że taki produkt filmo-podobny wychodzi spod ręki gościa od Gdzie jest Nemo? czy WALL-E.

Comments

comments