CO ZA FINAŁ!

     Real zagrał BEZNADZIEJNIE. Nie potrafili wymienić trzech piłek. Cztery podania to już był sukces. Mimo takiej bryndzy mieli ze dwie albo trzy akcje, które spokojnie mogły dać gola ale Bale nie trafiał. Potem Iker Casillas walnął takiego wielBłąda, że klękajcie narody. Normalnie by mnie to nie cieszyło, kilku dobrych znajomych kibicuje Realowi ale akurat Ikerowi życzę jak najgorzej od czasu, kiedy okazał się szatniowym kapusiem.

zabimokiemblank1

     Biorąc pod uwagę powyższe – wielki szacun do Realu. Wyrównać w 93. minucie, a potem wygrać spotkanie, w którym NIC nie idzie to kosmos, siła charakteru i niesamowity wyczyn. Brawo, brawo, brawo. Należała im się ta decima.

     Co do samych piłkarzy: man of the match – ciężki wybór. Di Maria albo Modrić. Tak naprawdę oni dwaj plus Carvajal i Ramos zagrali jak przystało na ten poziom. Genialną zmianę dał Marcelo.

    Reszta to żarty i krotochwile. Poczynając od Bale’a, który w podstawowym czasie gry marnował sety i poza tym nie istniał. Przez Cristiano Ronaldo, który dziś pokazał to za co pół świata go nie lubi: płacz, pajacowanie, zero grania z sensem. Gdyby nie karny, nie pamiętałbym, że gość grał w tym finale. Kończąc na absolutnie najgorszym graczu spotkania – TADAAAAM! Przed państwem Karim Benzema. Takiego ogóra w finale LM to chyba jeszcze nie było. Mógłby go zmienić Stephen Hawking i gra Realu wcale by się nie zmieniła. Na miejscu Ancelottiego zmieniłbym go po trzydziestu minutach. O Khedirze nie wspominam, bo grał zamiast Alonso. Wiadomo, że Sami to turecko-niemiecki korniszon i od niego po prostu nie wymagam.

zabimokiemblank2

     W ogóle nie wiem jaki był plan Carlo na ten mecz. Strasznie jego piłkarze ‘barcelonowali’. Zero strzałów zza pola karnego. Same kiwki i wbieganie z piłką w 2-3 graczy Atletico. Czasem nawet ich rozumiałem, bo kolejny grajek z białej części Madrytu stał 25-30 m dalej. Bez ładu i składu.

No ale na koniec oszczędzili więcej sił niż przeciwnik i wygrali wysoko. Zasłużenie.

zabimokiemblank3

     Aczkolwiek po tym co zobaczyłem w piłkarzach Diego Simeone: przerwałbym przed golem Bale’a i przyznał tytuł obu zespołom. Tyle potu i krwi włożyli w ten mecz. Tyle sił. Tyle serca. Nie było u nich najlepszych i najgorszych. Trochę jak piłkarska kompania braci: jeden oddawał życie i zdrowie za drugiego. Padli fizycznie, a nie mentalnie. Szkoda, że przegrali ale ktoś musiał. Niepotrzebna była też pyskówka pod koniec z Varanem. Nie wiem o co poszło ale brzydki akcent na koniec. Nie utrzymał nerwów na wodzy. Ciekaw jestem też znawców od ‘zabijania futbolu’. Ilu z nich pojedzie po Simeone za to, że jego zespół dziś może 10-15 minut grał coś innego niż obronę w 8-10 chłopa. Aha, no i sytuacja z Diego Costą. Z jednej strony wygrał duch piłki nożnej. Dał mu Simeone spróbować. Nie wyszło. Szkoda… z drugiej… czy to nie właśnie trzeciej, taktycznej zmiany zabrakło w 92 minucie?

zabimokiemblank4

     Sędzia ok. Podobało mi się, że wiele błędów nie popełniał. Spotkania nie zepsuł i kontrolował agresję piłkarzy obu drużyn.

     No i co by jednak nie mówić o Perezie i zakupie Bale’a za 100 grubych baniek. Facet strzelił na 2:1 i wygrali Puchar Króla. Facet strzelił w dogrywce na 2:1 i przesądził o wygranej Realu w LM. Ma gość talent do decydujących momentów.

Blah, dobry mecz. Może piłkarsko nie powalił ale emocje i rozstrzygnięcie godne finału.

Comments

comments