Sztuka podrabiania
Tak prawdopodobnie wyglądałoby Ocean’s Eleven, gdyby Steven Soderbergh miał do dyspozycji dużo mniejszy budżet. To taka kanadyjska, tania wersja wspomnianego hitu z Clooneyem. Tania w pozytywnym znaczeniu. Przecież jeśli już się na kimś wzorować to na najlepszych, prawda? Jest tu biedniej jeśli chodzi o rozmach, efekciarstwo, obsadę i skalę całego przedsięwzięcia… i tyle. Cała reszta jest praktycznie tak samo dobra. Scenariusz częstuje nas mnóstwem soczystych i zabawnych dialogów. Humor wyłazi z co drugiej sceny. Żadnych wymuszonych “one-linerów”. Do tego obsada całkiem udana: starzejący się Kurt Rusell, bardzo dobry Terence Stamp i najlepszy w całym filmie – Matt Dillon.
Jest zabawnie, jest zaskakująco, jest trochę wartkiej akcji. Nie jest ani za długo, ani za krótko. W sam raz na półtorej godziny przyjemnej rozrywki. Jest nawet solidny polski akcent, kilka pierwszych scen rozgrywa się w Warszawie i we Wronkach przy czym słynny zakład karny wygląda tu trochę jak średniowieczne więzienie. To akurat było słabe. Pomijając ten wątek – polecam The Art of the Steal na bezstresowy wieczór.
Dodaj komentarz