Co tu się od-happy-owało?
Happy! (sezony 1-2)
Kategorie: brutalny, sprośny, prześmiewczy. Przedział wiekowy: 16+. Ostrzeżenia: przemoc, seks, przemoc seksualna, wulgarny język, samobójstwo. Takimi hasłami Netflix próbuje nas zachęcić (zniechęcić?) do obejrzenia serialu “Happy!”. Od siebie dodam, że nie brakuje też narkotyków, alkoholu, tortur, wymiotów, defekacji i czystego gore. Biegniecie oglądać czy mam pisać dalej?
Nick Sax to stereotypowy były policjant-zakapior. Miał swoje grzeszki, ale raz nie wytrzymał i w amoku ukarał pewnego zwyrola bardziej niż policjant powinien w ramach obowiązków. Potem został płatnym mordercą, popadł w nałogi i powoli puka w dno od spodu. Pewne – z pozoru łatwe zlecenie – kończy się zawałem naszego “bohatera”. A to dopiero początek kłopotów, bo Nick musi się pozbierać i odnaleźć małą Hailey, która została porwana. Pomoże mu w tym… wyimaginowany przyjaciel dziewczynki, niebieski pegazo-jednorożec (jak inaczej nazwać jednorożca, który ma skrzydła i lata?) z krzywym zgryzem. Jeszcze jakieś pytania?
“Happy!” jest serialem opartym o komiks pod tym samym tytułem. To połączenie humoru z “Deadpoola”, przemocy z “Lobo”, paranormalnych zjawisk z “Supernatural” i “Archiwum X”, ale też narkotycznego kina w stylu “Las Vegas Parano”. Krew leje się strumieniami, a kończyny fruwają jak u Tarantino. Ewidentnie twórcy idą na zwarcie z cenzorami. Czasem jest to uzasadnione i podkreśla klimat, a czasem zwyczajnie męczy. Jakby z każdym odcinkiem chcieli pokazać, że mogą dalej, mocniej i bardziej, niekoniecznie z fabularnym uzasadnieniem.
Christopher Meloni jako Sax jest doskonały. Wygląda jakby urodził się do tej roli. Wygląda jak żul, gada jak żul, a jednocześnie widać, że może w każdej chwili urwać komuś łeb z byle powodu. Patton Oswalt jako tytułowy Happy, animowany jednorożco-pegaz świetnie uzupełnia zespół jako kompletne przeciwieństwo Nicka. Dobry, kochany, opiekuńczy, skoncentrowany na uratowaniu porwanej, w odróżnieniu od swojego “partnera”. Drugi plan nie zawodzi. Lili Mirojnik jako detektyw McCarthy – skorumpowana policjantka – to chyba najbardziej zniuansowana postać w serialu. Oczywiście stosownie do poziomu, na jakim show operuje. Rozdarta między służbą, którą niejako “odziedziczyła” po ojcu, a rzeczywistością, która nie jest kolorowa i każe jej chodzić na zgniłe kompromisy.
Pochwalić warto też złowrogiego sadystę Smoothiego (w tej roli Patrick Fischler). Wystarczy jedno jego spojrzenie, żeby ciarki chodziły po plecach tam i z powrotem przez 10 minut. Bryce Lorenzo w roli porwanej Hailey Hansen świetnie sobie daje radę, szczególnie, że casting dzieci to zazwyczaj bardzo grząski grunt. Niezgorzej wypada Medina Senghore jako Amanda, mama Hailey. Ostatni, ale nie najmniej ważny: Christopher Fitzgerald jako telewizyjny idol wszystkich dzieci czyli Sonny Shine. Czy jest kimś więcej niż wydaje się być?
Jeśli potraktujecie serial jako czystą rozrywkę bazującą na kloacznym humorze, przerysowanej i groteskowej przemocy – nie zawiedziecie się. Jest tu po trochę wszystkiego: “Johna Wicka”, “Świętych z Bostonu”, ale też horroru czy nawet fantasy. Ba, pewna bardzo specyficzna grupa społeczna ma w świecie serialu reality show, którego nagrywanie jest więcej niż zabawne.
Forma jest niemal idealna, ale problem mam z treścią. Jak się zastanowić nad detalami, przestaje się robić kolorowo. Fabuła jest sztampowa, poprowadzona dość ślamazarnie, a płycizny scenariuszowe autorzy próbują przykryć coraz bardziej odjechanymi scenami czy to gore czy pijacko-narkotycznych zwidów. Albo kiedy Saxowi idzie za dobrze i nie bardzo wiadomo jak przedłużyć odcinek, pojawiają się… pułapki na niedźwiedzie. Na płaskiej podłodze, w niezbyt ciemnym pomieszczeniu. Gdyby szkielet fabuły był ciekawszy, a sama historia opowiedziana lepiej – mielibyśmy hit. A tak to tylko całkiem niezłą pozycję do pośmiania się i okazjonalnego ziewnięcia. Smaczkiem jest pojawienie się w pewnej rozmowie hasła “Mr Plinkett”*.
Trafiłem na “Happy!” z polecenia znajomego (dzięki Mojo!) i nieźle się bawiłem oglądając kolejne odcinki. Lubię przegięty humor, groteskowo przerysowaną przemoc i postaci w typie byłych policjantów, którzy trafili do mrocznego miejsca na pewnym etapie. Chociaż najlepszą bohaterką serialu jest według mnie – jak mówiłem – detektyw McCarthy. Szkoda, że trzeci sezon anulowano. Końcówka drugiego to praktycznie kilka scen rozstawiających pionki na planszy przed kolejnym rozdaniem. Mimo wszystko chciałbym zobaczyć ciąg dalszy. Może kiedyś?
* – Fanom kanału yt RedLetterMedia nie muszę postaci przedstawiać, a kto nie zna: polecam po raz kolejny analizy pana Plinketta, który wziął na warsztat i rozłożył (w specyficznym stylu) filmy ze świata Gwiezdnych Wojen (prequele i nowsze części) na czynniki pierwsze.