Będzie prywata, może nawet swego rodzaju ekshibicjonizm emocjonalny, ale czuję, że muszę to napisać. Dziękuję wszystkim, za życzenia zdrowia i trzymanie kciuków. Już jest lepiej, chociaż do pełni sił droga daleka. Uważajcie na siebie i starajcie się nie zarazić. SARS-CoV-2 to podstępny i bardzo groźny skur…yn. Dopiero w bezpośrednim starciu przekonałem się jak bardzo, mimo że nigdy nie lekceważyłem zagrożenia.

     Nie mam jeszcze czterdziechy (ale jest niebezpiecznie blisko), zero chorób współistniejących. Prowadzę w miarę aktywny tryb życia (narty, piłka, spacery, rower – jeżdżę po 50-80 km na jeden wypad). I co? I psu na budę to wszystko. Pierwsze objawy niezbyt uciążliwe, ale konsekwentnie nasilające się. W sumie 11 dni w domu, gwałtowne pogorszenie i hospitalizacja na kolejne 10 dni.

     Żeby nie było zbyt dramatycznie: już mnie wyciągnęli z najgorszego. Wielkie podziękowania dla ekipy z oddziału IX wrocławskiego jednoimiennego szpitala na ul. Koszarowej. Zespół wyrozumiałych, profesjonalnych i pełnych empatii aniołów stróżów, którzy przez 24h na dobę walczą z pandemią i próbują każdego pacjenta zawrócić z jednokierunkowej drogi w nicość. Niesamowite, pracowite i odważne kobiety. Należą im się wszelkie pieniądze tego świata i dozgonne uznanie.

     Napisałem, że już mnie wyciągnęli, ale to dopiero połowa drogi. Wyniki kontrolne po wypisie i okazuje się, że organizm w środku wygląda jak po wybuchu bomby. Większość najważniejszych organów dostała mocno po zadzie, a dzienna dawka leków wygląda jakby ktoś wysypał paczkę Skittlesów. O tym, że nadal mam krew gęstą jak kisiel (a była już gęsta jak smoła) nawet nie wspominam. Na to też zażywam kolejne cuda farmakologii i liczę, że rozpuszczające się zakrzepy nie narobią większego bałaganu. O szkodach, jakie taki stan i obserwacja szpitalnego “przemiału” robi w głowie, nie chcę pisać za dużo. Prawie jak wizyta na froncie. Myślę, że powrót do równowagi psychicznej może zająć więcej czasu niż rehabilitacja fizyczna.

     Piszę to wszystko, żeby trochę z siebie wyrzucić, ale też ostrzec wszystkich. Bo nie jestem z grupy ryzyka, a sponiewierało mnie okrutnie. Bo to loteria i wierzcie mi – nie chcecie się przekonać, co to znaczy nie móc oddychać i pisać na szybko bliskim hasła do kont i numery PINów, żeby “w razie czego” mieli wszystko przygotowane w jednym miejscu. U mnie na czterech domowników dwoje najmłodszych nie zauważyło choroby, a trzecia osoba kaszel kilka dni, utrata węchu i smaku na kolejne 4-5 dób. Loteria. Przy czym na sali szpitalnej miałem ludzi tak starszych ode mnie (60-kilka lat, ale też 40-parę), ale i młodszych. Jeden chłopak urodzony w drugiej połowie lat 90…

     Dlatego niezależnie od tego, jak bardzo was wkurza lockdown i niekonsekwentna, nielogiczna polityka władz w tym temacie (wierzcie mi, sam mam mnóstwo uwag i krytyki dla tego bałaganu, który kosztował życie ponad 60 tys. rodaków), uważajcie na siebie i ludzi w waszym bezpośrednim otoczeniu. Dezynfekujcie ręce, nie pchajcie się w duże skupiska, bądźcie bezpieczni i odpowiedzialni za swoich bliskich. Gdyby jednak i do was przykleiła się korona-zaraza – życzę lekkiego albo bezobjawowego przebiegu i jak najmniej spustoszenia w organizmie. Zdrowia dla Was i waszych bliskich!

J.

PS A jeśli jesteś zwolennikiem teorii, że wirus jest zmyślony, lekarze rozrywają płuca respiratorami, w szpitalach leżą statyści, nie ma pandemii, jest “plandemia”, a w wirusa wierzą zmanipulowani “covidianie”, to znaczy, że jesteś skończonym debilem, prawdopodobnie na drodze bez powrotu. Nie ma jednak sytuacji beznadziejnych, zastanów się nad sobą, może jeszcze jest szansa.

Comments

comments