13 kwietnia 2018 roku. Jak wam się kojarzy ta data? Coś ciekawego się wam przydarzyło wtedy? Biorąc pod uwagę pandemię – niby niecałe trzy lata temu – a jednak jakby inna epoka, nie? Czemu akurat ten konkretny dzień? Ano dlatego, że studio FOX na piątek, 13 kwietnia 2018 roku wyznaczyło datę premiery swojej nieszablonowej i oryginalnej produkcji ze świata X-Men: “Nowi mutanci”.

     A wiecie kiedy film ostatecznie trafił do kin? Pewnie wiecie, ale i tak wam powiem. 28 sierpnia 2020 roku. Proszę nie regulować odbiorników. Między oryginalną datą premiery, a faktycznym wejściem na ekrany upłynęło “jedynie” 869 dni. Najpierw przesunięto “Nowych mutantów”, żeby nie kolidowały z sequelem “Deadpoola”, potem żeby dokręcić trochę scen i uczynić film bardziej przerażającym niż w pierwszej wersji ukończonej przez reżysera Josha Boona i jego zespół montażystów (Matthew Rundell i Robb Sullivan).

     W miarę kolejnych dokrętek coraz większa część filmu wymagała nowych scen, doszlifowania efektów specjalnych i kolejnych zabiegów montażystów. Następnie Disney kupił wytwórnię FOX i “Nowi mutanci” trafili na półkę, bo przecież film dla nastolatków połączony z horrorem niespecjalnie pasuje do portfolio mysiego korpo.

     Ostatecznie premiera przypadła na marzec 2020, ale… No właśnie. Ten fragment historii wszyscy znamy aż za dobrze. Domino, którego pierwszą kostkę niechcący przewrócił głodny Chińczyk pałaszując niedogotowanego nietoperza, wstrzymało wejście produkcji Josha Boona do kin o kolejne miesiące. Aż nadszedł 28 sierpnia 2020 roku i “Nowi mutanci” stali się drugą poważną premierą kinową czasu pandemii (za pierwszą uznaje się “Unhinged” z Russelem Crowem w roli głównej). Przynajmniej w Ameryce, bo np. u nas w tym samym czasie na ekrany trafił “Tenet” Christophera Nolana. A po drodze była jeszcze rozważana opcja premiery bezpośrednio w serwisach streamingowych…

     Jak widać o perypetiach przedpremierowych “Nowych mutantów” można napisać książkę, albo nakręcić osobny film, ale co właściwie ostatecznie dostaliśmy od Josha Boona? Na pewno nietypowy film z X-Menami. Najbliżej mu do “Pierwszej klasy”, ale tylko pod względem tego, że bohaterami są wyobcowane nastolatki.

     Poza tym mamy kameralny dramat o dzieciakach zamkniętych w zakładzie psychiatrycznym. Zimnym, ciemnym i nieprzyjaznym. Typowym dla gatunku horrorów. Obserwujemy piątkę nastolatków badanych przez dr Cecilię Reyes, która pod pozorem troskliwej ni to opiekunki ni to lekarki ma w sobie coś z siostry Rachett i z automatu trafia na emocjonalną czarną listę widza.

     Film nie jest ani tak zły jak można się było spodziewać, ani tak dobry czy oryginalny jak zapowiadano. Nie jestem widownią docelową, ale jako horror wypadł słabiutko i kompletnie nie straszył, ale jako produkcja dla nastolatków wypada całkiem dobrze. Są tu wątki próbujące mówić o budzącej się seksualności, o niepewności jutra podczas wchodzenia w dorosłość. O przepracowywaniu traum związanych z tak mocnymi tematami jak molestowanie seksualne.

     Cały świat X-Men od początku jest komentarzem na temat tolerancji, równych praw czy strachu przed nieznanym więc nie dziwi, że i “Nowi mutanci” poruszają bardziej dojrzałe motywy niż np. kino spod znaku MCU. W tym wypadku jednak mam wrażenie, że ledwie muśnięto coś, co można było jeszcze pogłębić i mocniej widzem potrząsnąć. Z drugiej strony, że się powtórzę, to produkcja dla tej samej widowni co “Igrzyska śmierci” więc może to ja oczekuję za dużo?

     Aktorsko jest więcej niż dobrze. Główna bohaterka wypada nieźle. Dzięki temu, że Blu Hunt nie jest znana szerszej publiczności, łatwiej się z graną przez nią Danielle identyfikować. Poza tym mamy jeszcze między innymi Maisie Williams (której fanom Gry o tron przedstawiać nie trzeba), Anyę Taylor-Joy (gwiazdę netflixowego mini-serialu “Gambit królowej”) i Charliego Heatona (“Stranger Things”). Wspomniana trójka kreuje postacie ciekawe, kolorowe, zupełnie od siebie różne i dobrze ogląda się ich ekranowe interakcje.

     “Nowi mutanci” to osobliwa produkcja. Data premiery przesuwana na wieczne nigdy, problemy z dokrętkami, zmiana właściciela marki z FOX na Disneya i kolejne wersje montażowe. Przewidywałem katastrofę na miarę “Fantastic 4” Josha Tranka (lub rodem z plakatu: “Fant4stic” czyli fant-four-stic), ale nic z tych rzeczy. Dostajemy przewidywalny, kompetentnie zrobiony film, który ma swoje problemy, ale też jasne punkty. Na pewno nie uważam czasu przed ekranem za zmarnowany. Co więcej, seans trwający trochę ponad 90 minut to rzadkość w dzisiejszym kinie.

Nowi mutanci (The New Mutants)
5/10

Linki

Filmweb, IMDb

Comments

comments